Zacznijmy od szamponu: Jest zamknięty w ładnym, estetycznym i wygodnym opakowaniu. Otwiera się bez problemu, nawet jak mamy mokre dłonie. Jest w kolorze żółtym. Ma przyjemną konsystencję. Nie jest ona zbyt wodnista, ani za gęsta. Wystarczy niewielka ilość na umycie włosów. Dobrze się pieni i oczyszcza włosy. Ma przyjemny lekki zapach. Nie plącze włosów, ale oczywiście, aby lepiej się je nam rozczesywało należy użyć odżywki.

Odżywka: Ma dość gęstą konsystencję, ale łatwo się ją wydobywa ze względu na to, że stoi na głowie. Tak jak przypadku szamponu posiada ona ładne opakowanie. Zapach troszkę intensywniejszy niż w przypadku szamponu. Ułatwia rozczesywanie włosów. Ostatnio moje włosy są strasznie zniszczone, a odżywka sprawia, że ładnie wyglądają. Nie puszą się i są ładnie wygładzone, ale przy tym nie obciążone. Nakładam ją mniej więcej w połowie głowy i następnie spłukuję.

Maska: Ten kosmetyk jest natomiast zamknięty w słoiczku. Nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, bo łatwo się go odkręca. Ten produkt działa znacznie mocniej niż odżywka. Maska jest biała i gęsta, ale kiedy mamy mokre dłonie oraz włosy to bez problemu się ją nakłada. Podobnie jak odżywkę nakładam w połowie długości włosów. Czekam tak 2 min. No właśnie wiele innych masek trzeba trzymać dłużej, a to jest bardzo wygodne, ponieważ ktoś kto nie ma wanny, może te 2 min bez problemu poczekać. Jeśli chodzi o właściwości, to maska faktycznie odbudowuję włosy. Są one bardziej gładkie, nie mamy najmniejszego problemu podczas rozczesywania, wyglądają zdrowo i mają śliczny połysk. Tutaj jestem jak najbardziej na tak, zresztą tak jak w przypadku następnego kosmetyku z tej serii.

Serum: Ładne bardzo wygodne opakowanie z dyfuzorem, które najbardziej mi przypadło mi z tej serii do gustu. Wystarczy nacisnąć, aby produkt się wydobył. Nie mam żadnych obaw, bo „wylatuje” go bardzo mało. Polecam nałożyć na mokre włosy, bo jak nałożyłam na suche, to sprawiło, że moje włosy wyglądały na przyklapnięte. Producent pisze, że na wilgotne, ale ja zazwyczaj zaraz po umyciu i osuszeniu ręcznikiem nakładam go na włosy i tak jak dla mnie jest najlepiej. Faktycznie wzmacnia włosy, łatwiej się je szczotkuje, nadaję włosom jakby puszystość, ale są one gładkie. Jakoś nie próbowałam „modelować fryzury”, ale wydaję mi się, że do tego też świetnie się sprawdzą. Tak jak w przypadku maski uważam, że jest to jeden z najlepszych kosmetyków z tej serii.

Social Media:

11 thoughts on “Recenzja: Pantene Pro-V Nature Fusion.”

  1. À ja slyszalam ze pantene to ostatni shit i ze po dluzszym stosowaniu wlosy staja sie suche.podobno te odzywki nie zawieraja nic ciekawego w skladzie.

  2. nie pamiętam kiedy miałam coś ostatnio pantene 🙂
    Zapraszam do mnie na rozdanie wyjątkowej torby shopper 🙂
    http://ellysska.blogspot.com/2012/05/rozdanie-wyjatkowa-torba-shopper-z.html

  3. ja jakoś do pantene nie mogę się przekonać… za każdym razem swędzi mnie głowa;/

  4. Ja dawniej używałam często pantene ale prostowalam włosy więc ciężko powiedzieć czy pomogło czy szkodziło 🙂

  5. dzięki za recenzję. produkty kupiłam 2 dni temu i dziś zaczęłam stosować. może przeproszę się z produktami pantene, zobaczymy

  6. podobno kosmetyki pantene mają duzo alkoholu w skladzie ale nie wiem czy ta nowsza wersja tez 🙂 zapraszam na moj blog:)

  7. Niestety muszę się dołączyć – moje włosy również nie lubią Pantene, jedynie seria aqua light ale tez bez rewelacji.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *